Przyznam się wam bez bicia, że nigdy nie przepadałam za polską kuchnią. Oprócz pampuchów (inaczej parowańców) i pomidorowej to w sumie nie płakałabym, gdybym codziennie mogła jeść potrawy inspirowane innymi kuchniami świata. Może bierze się to stąd, że jestem wegetarianką? a może po prostu kuchnia polska w takim wydaniu jakim jadłam dotychczas po prostu źle mi się kojarzy.
Wychowałam się w domu, gdzie kuchnia była z grubsza właśnie polska, może nieco odtłuszczona, bo schabowych tam nie było. Niemniej jednak wszystkie moje ulubione smaki zdobyłam i poznałam dopiero wtedy, kiedy wyjechałam z domu.
Wychowałam się w domu, gdzie kuchnia była z grubsza właśnie polska, może nieco odtłuszczona, bo schabowych tam nie było. Niemniej jednak wszystkie moje ulubione smaki zdobyłam i poznałam dopiero wtedy, kiedy wyjechałam z domu.
Moją przygodę z krakowską azjatycką kuchnią rozpoczęłam ( jak to zwykle pewnie bywa) od chińczyka. Wtedy jeszcze jadłam kurczaka, i pamiętam do dzisiaj, że moją ulubioną potrawą był kurczak w cieście kokosowym u czerwonego, śmierdzącego chińczyka na ulicy Kościuszki. Tego miejsca już na pewno nie ma, ale z wielkim sentymentem wspominam zamawianie na spółkę z koleżanką. Za to pierwsze sushi zjadłam bodajże na ulicy Szczepańskiej, i już wtedy poczułam, że to jest to!
Zdaje sobie oczywiście sprawę z tego, że azjatycka kuchnia w Polsce jest raczej spolszczoną wersją tych dań. Niemniej jednak to dzięki niej pokochałam imbir, tofu i sos sojowy. Dzisiaj te składniki nikogo już nie dziwą, ale kilka lat temu nie były ani tak oczywiste, ani dostępne w każdym pobliskim lewiatanie. Jak zatem widzicie, obok kuchni włoskiej, której trudno nie lubić, moją drugą kulinarną stroną świata jest Azja ( chociaż do krajów tych i ich robactwa wcale mnie nie ciągnie)
Dla tych, którzy tak jak ja lubią te skośnookie smaki a mają dość chińczyków z glutaminianem sodu i lepkimi podkładkami, mam dobrą wiadomość. Jest kilka miejsc w Krakowie, w których można zjeść zdrowo, smacznie i przy pomocy drewnianych pałeczek.
1. Restauracja Pod Norenami
Najstarsze z tutaj wymienianych przeze mnie miejsc. Byłam tam już wiele razy, dlatego wiem co piszę. Nawet mój mąż, który za tofu nie przepada zawsze wybiera u nich właśnie tofu w sosie orzechowym. Tam spróbowałam pierwszy raz prażonego makaronu ryżowego. Notabene jest to bardzo prosta potrawa, można ją wykonać w domu. Jednak tego wcześniej wspomnianego orzechowego sosu nie mogę rozgryźć ( tylko w przenośni oczywiście) Dla koneserów słodkości polecam zamówić tartę z zieloną herbatą matcha. Ramen jest tam również bardzo smaczny, ale o ramenie napiszę jeszcze później.
1. Restauracja Pod Norenami
Najstarsze z tutaj wymienianych przeze mnie miejsc. Byłam tam już wiele razy, dlatego wiem co piszę. Nawet mój mąż, który za tofu nie przepada zawsze wybiera u nich właśnie tofu w sosie orzechowym. Tam spróbowałam pierwszy raz prażonego makaronu ryżowego. Notabene jest to bardzo prosta potrawa, można ją wykonać w domu. Jednak tego wcześniej wspomnianego orzechowego sosu nie mogę rozgryźć ( tylko w przenośni oczywiście) Dla koneserów słodkości polecam zamówić tartę z zieloną herbatą matcha. Ramen jest tam również bardzo smaczny, ale o ramenie napiszę jeszcze później.
2. Ka Udon
Miejsce relatywnie nowe, bo otworzyło się ono w tamtym roku. Los chciał, że to minimalistyczne wnętrze z wegańskim bulionem i pysznymi sprężystymi kluskami mieści się niedaleko ode mnie. Nikogo zatem nie zdziwi fakt, że musiałam, ale to musiałam zobaczyć jak tam jest. Byliśmy tam bodajże z cztery razy. Udon jest delikatnym bulionem w którym główne skrzypce gra właśnie makaron. Jeśli jesteś gluten free- to miejsce niestety nie jest dla ciebie. Tym co osobiście polecam, to najlepiej zrobione warzywa w tempurze i lody z herbaty matcha. Te ostatnie to istna rozkosz podniebienia, jeśli tak jak ja nie przepadacie za przesadną słodyczą w deserach. Dodam do tego bardzo miłą obsługę, krótką, czytelną kartę i macie idealne miejsce na oryginalną randkę.
Miejsce relatywnie nowe, bo otworzyło się ono w tamtym roku. Los chciał, że to minimalistyczne wnętrze z wegańskim bulionem i pysznymi sprężystymi kluskami mieści się niedaleko ode mnie. Nikogo zatem nie zdziwi fakt, że musiałam, ale to musiałam zobaczyć jak tam jest. Byliśmy tam bodajże z cztery razy. Udon jest delikatnym bulionem w którym główne skrzypce gra właśnie makaron. Jeśli jesteś gluten free- to miejsce niestety nie jest dla ciebie. Tym co osobiście polecam, to najlepiej zrobione warzywa w tempurze i lody z herbaty matcha. Te ostatnie to istna rozkosz podniebienia, jeśli tak jak ja nie przepadacie za przesadną słodyczą w deserach. Dodam do tego bardzo miłą obsługę, krótką, czytelną kartę i macie idealne miejsce na oryginalną randkę.
3. Ramen People
Świeżutki lokalik na ulicy Dajwór. Jednak zatrzymajmy się na chwilkę przy samym ramenie. Pierwszy raz zjadłam ramen w Poznaniu w Yetz tu. Swoją drogą-poznaniacy, macie tam fantastyczne miejsce! No tak, ale ten pyszny ramen był dla mnie zdecydowanie dla daleko. Esencjonalny bulion z dużą ilością dodatków nie bardzo chciał zagrzać miejsce w moim mieście, aż do teraz. Na Kazimierzu znajduje się niepozorny i uroczy mały lokal, 8 miejsc, kuchnia na widoku. Całą przestrzeń zajął smak! Dobra, byłam tam raz, ale ja zjadłam wersję wege, a mąż (równie zadowolony od pierwszej łyżki) zjadł z kurczakiem. Obydwoje zgodnie stwierdziliśmy, że na takie danie warto poczekać, bo kolejka jest tam od samego otwarcia. Osobiście bardziej od udonu smakuje mi ramen. Tu i tu główną rolę gra makaron, jednak makaron ramen jest cieńszy i jeszcze bardziej sprężysty. Ponadto mamy w tym bulione o wiele więcej dobroci w postaci albo mięsa, albo warzyw, albo jajka itd. Zachęcam was jednak, abyście przekonali się sami, co dla was lepsze. Ja nie mogę doczekać się kolejnej wizyty.
Świeżutki lokalik na ulicy Dajwór. Jednak zatrzymajmy się na chwilkę przy samym ramenie. Pierwszy raz zjadłam ramen w Poznaniu w Yetz tu. Swoją drogą-poznaniacy, macie tam fantastyczne miejsce! No tak, ale ten pyszny ramen był dla mnie zdecydowanie dla daleko. Esencjonalny bulion z dużą ilością dodatków nie bardzo chciał zagrzać miejsce w moim mieście, aż do teraz. Na Kazimierzu znajduje się niepozorny i uroczy mały lokal, 8 miejsc, kuchnia na widoku. Całą przestrzeń zajął smak! Dobra, byłam tam raz, ale ja zjadłam wersję wege, a mąż (równie zadowolony od pierwszej łyżki) zjadł z kurczakiem. Obydwoje zgodnie stwierdziliśmy, że na takie danie warto poczekać, bo kolejka jest tam od samego otwarcia. Osobiście bardziej od udonu smakuje mi ramen. Tu i tu główną rolę gra makaron, jednak makaron ramen jest cieńszy i jeszcze bardziej sprężysty. Ponadto mamy w tym bulione o wiele więcej dobroci w postaci albo mięsa, albo warzyw, albo jajka itd. Zachęcam was jednak, abyście przekonali się sami, co dla was lepsze. Ja nie mogę doczekać się kolejnej wizyty.